Wybór to potęga – o fonacji intencjonalnej⚡

Opublikowane przez Pani od Głosu w dniu

Kochany Głosoholiku, czy miałeś kiedyś tak, że chciałeś, aby Twój Głos coś zrobił, wykonał jakąś prostą wokalną/głosową figurę, a może nawet akrobację, a on aaaaabsolutnie nawet się do tego nie zbliżył, a nawet zrobił coś kompletnie odwrotnego pozostawiając Cię z poczuciem porażki, wstydu, dyskomfortu… przed samym sobą, a co dopiero przed słuchaczem!

Jeśli nie, to albo używasz swojego głosu totalnie bezwiednie, albo TOTALNIE Ci zazdroszczę i napisz do mnie, bo muszę Cię poznać!
Jeśli jednak, jak typowy wokalista, znasz ten mechanizm, czytaj dalej.

Mieć wybór – to przywilej

W tych czasach czuję to na sobie o wiele bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Często nie korzystamy z możliwości wyboru, kiedy go mamy. Zdarza się też, że dokonujemy niektórych decyzji wbrew sobie, czasem dokonujemy wyboru przypadkowo, bezmyślnie, nieświadomie, albo pozwalamy, by ktoś zdecydował za nas. Z kolei kiedy możliwość wyboru zostaje nam odebrana, czujemy w sobie frustrację.

Mieć wybór to już dużo, ale to podejmowanie decyzji jest tym, co pozwala wokaliście swobodnie wyrazić siebie głosem i eksplorować jego możliwości.  Dlatego dużo energii na zajęciach poświęcamy uczeniu się świadomego i samodzielnego podejmowania decyzji przy użyciu własnego głosu. Na tworzeniu fonacji intencjonalnie, nie przypadkowo. Nie mam przez to na myśli uzyskania pełnej kontroli nad głosem.

Wybór, a nie kontrola wyniku

Fonacja składa się z tak wielu skomplikowanych procesów, że jak tylko zaczynam o tym myśleć, to kręci mi się w głowie. Mówi się, że w tym procesie bierze udział ponad 100 różnych mięśni, a biorąc uwagę wszystkie mechanizmy poza mięśniowe… to robi się tego bardzo wiele. Nie jesteśmy w stanie na 100% za każdym razem przewidzieć efektu, wyniku jaki nadejdzie, bo zbyt wiele zmiennych pozostaje poza naszą kontrolą w procesie wydawania dźwięków. 

Żaden operator głosu nie gra joba każdego wieczoru tak samo. Zmienia się jego nastrój, stan jego ciała, kondycja psychiczna, energia od publiczności, atmosfera… i to determinuje nawet subtelne zmiany w jego głosowej ekspresji. Nie jesteśmy maszynami z zero – jedynkowym, zawsze w pełni przewidywalnym wynikiem działania. I to też sprawia, że bycie człowiekiem jest moim zdaniem wyjątkowe. 

Jednak ten margines “błędu” u wokalisty/mówcy zmniejsza się drastycznie przy znajomości swojego ciała, umysłu i przy wypracowaniu pewnych nawyków mięśniowych i myślowych, które pomagają wokaliście dostarczyć stabilny i wystarczająco podobny i powtarzalny efekt tak jak chociażby zawodowi atleci.

Zdarza się, że automatyzujemy siebie tak bardzo, że przestajemy być obecni przy samym procesie tworzenia, przestajemy brać w tym czynny udział, oddajemy stery autopilotowi, wycofując się ze swoją potrzebą ekspresji do kąta. I o dziwo, można dokonać fantastycznego występu w trybie autopilota, bo umiejętności mogły być wyćwiczone tak precyzyjnie, że sam performance wypadł bezbłędnie. Jednak Ciebie tam nie było. Występ zaliczony, ale bez jakiejkolwiek wewnętrznej satysfakcji (poza karmieniem się komplementami ludzi z zewnątrz “po”). Ile razy nie pamiętałeś tego, co się wydarzyło na scenie, bo Cię “odłączyło”? Nie mam myśli sytuacji, w którym pochłonęła Cię ekspresja, a zaangażowanie, flow i bycie “tu i teraz” było na wysokim poziomie. Tylko sytuację kiedy spotkała Cię sceniczna lobotomia?

Nasze ciało bezwzględnie chroni nas przed czymkolwiek co uzna za zagrożenie, nawet jeśli tym czymś jest wyjście na scenę, zaśpiewanie na lekcji, niepokojąca myśl czy przekonanie… Chroni nas i dzięki temu przetrwaliśmy jako gatunek. Jednak mózg nie odróżnia stresu fizycznego od psychicznego, więc takie same protokoły zostają uruchomione w ciele niezależnie czy goni Cię niedźwiedź czy deadline. Dla organizmu to nie ma znaczenia. Ciało się mobilizuje, pracują tylko podstawowe procesy i wchodzimy w tryb przetrwania (reakcja walcz-uciekaj-nie ruszaj się). W tym trybie nie ma miejsca na intencjonalne decyzje, jest tylko instynkt przetrwania.

Na szczęście (o ile faktycznie nie goni nas niedźwiedź) możemy uczyć się uspokajać swój układ nerwowy, że dana sytuacja jest bezpieczna i że nie musi włączać autopilota, który schrzani naszą satysfakcję z małego czy dużego performance’u.  (wnikliwiej o metodach pracy w takich wypadkach piszę tu: Lęk vs praca Głosem i tu: Błędy wokalne czy strategie przetrwania).

Dobry autopilot nie jest zły. Przydaje się szczególnie, gdy przerośnie nas stres czy lęk. Pozwala nam przywołać sekwencje tego, co powtarzaliśmy tak żarliwie na zajęciach, i wykonać zadanie do końca. A gdyby tak nauczyć się przejmować stery własnego głosu i w momencie kryzysu włączyć świadomość i podejmować własne decyzje?

Pytajcie, a znajdziecie

Staram się uczyć podopiecznych włączać świadomość poprzez zadawanie pytań. Kiedy w praktyce zajęć zauważę jakiś konkretny detal, którego intencjonalności nie jestem pewna, to taki przykładowy dialog mógłby wyglądać następująco:

👩‍🎤Pani od Głosu: “Czy to było intencjonalne?” (np. Czy z premedytacją tu zgłośniłeś? Czy ten vocal fry na początku frazy był celowy? Czy chciałeś tutaj zaśpiewać staccato? <wstaw inne>… )

✔Uczeń odpowiada: “tak” – > omawiamy wspólnie argumenty, które za tym stały, sprawdzamy czy to jest komfortowe i powtarzalne i lecimy dalej.

Uczeń odpowiada: “nie” lub nawetnie zauważyłem” – > zadaję pytanie dodatkowe: “Czy w takim razie chcesz, żeby tak to zabrzmiało?”

✔Jeśli pada:”Tak, chcę” -> zachęcam by spróbować to powtórzyć intencjonalnie (jeśli jest trudno, ćwiczymy dany element).

❌Jeśli odpowiedź brzmi “Nie, nie chcę” -> to zachęcam do zadania sobie pytania – “w takim razie JAK chciałbyś żeby to zabrzmiało❓ Co chcesz tu wyrazić?” (środkami muzycznymi lub emocjonalnymi/lirycznymi). 

I powtarzamy fragment zgodnie z odpowiedzią na to pytanie. Oczywiście, trzeba zdawać sobie sprawę z plusów i minusów użycia danego środka stylistycznego. Ja mogę wspomóc radą i zaproponować bardziej korzystne opcje dla Twojego instrumentu – lub poszukać wspólnie alternatywy, która Cię nie wykończy po trzech podejściach, a da podobny efekt. I co jeszcze ważne – dajemy sobie przyzwolenie na zmiany tych decyzji, jeśli po czasie okażę się, że wolimy coś zrobić inaczej. Taki przywilej rozwoju 😉

Kochani nauczyciele pytajmy często: “Jak ci to brzmiało?” “jak się z tym czujesz?”, “czy to było wygodne?”, “czy to było celowe” – bez oceny tych odpowiedzi, próbując pomóc osiągnąć cel, nie robiąc krzywdy. Nie ma jednej słusznej techniki, jedynego słusznego czy prawidłowego sposobu fonacji. Musimy elastycznie dobierać metody do ucznia i jego ekspresji przy zachowaniu primum non nocere i działaniu zgodnie z fizjologią. Jedno dobrze zadane pytanie bywa lepsze niż wiele narzuconych odpowiedzi.

Wszystkie chwyty dozwolone, o ile Twój błędnik działa

Dla mnie osobiście w wyrażaniu siebie głosem dzięki różnorodności opcji właściwie wszystkie chwyty są dozwolone, o ile znasz drogę i potrafisz wrócić do swojej głosowej równowagi.

Gdyby Głos przedstawić jako skalę od 0-10, (być może widzieliście taką podobną w książce D. Kaelina “Teaching Good Singing” – absolutnie wspaniała pozycja, ale pozwolę sobie przedstawić swoje spojrzenie na tę metaforę) gdzie 0 symbolizuje sam przepływ powietrza = zero dźwięku, a 10 samo napięcie/pracę mięśni  = zero dźwięku, to 5  byłoby stanem balansu między przepływem powietrza, a napięciem mięśni. No i fajnie, tylko, że nie żyjemy w utopijnym świecie, w którym zawsze trafiamy w złoty środek. Ja lubię myśleć, że nasza równowaga to widełki, zakres, w którym balansujemy, który jest dla nas najbardziej optymalny, a nie punkt. 

Różnorodne formy wyrazu muzycznego, jak i każdy indywidualny głos potrzebują innych widełek na tej skali. Niejednokrotnie śpiewając smooth jazz, zahaczymy o 3kę, a śpiewając pop, czy grając metal kręcimy się przy 8mce (absolutnie subiektywne numerowanie, możesz mieć własne). Mało tego! W ramach jednego utworu tryby fonacji, dynamika i ekspresja mogą być diabelsko zmienne. I co? Wszystko mamy mieć w złotym środku? W każdej sekundzie każdej frazy? Jak ktoś chce to oczywiście, ale w mojej opinii w stylistyce niektórych gatunków to nie u wszystkich może się sprawdzić, a każda monotonność muzyce nie służy.

Ten złoty środek ma być Twoją kotwicą, to do niego wracasz. Potrafisz swobodnie poruszać się po spektrum, które Cię interesuje i wracasz do domu – do komfortu, do bezpieczeństwa. Dlatego od tego zaczynam współpracę – od poszukiwania swojej równowagi w głosie, poznawania swojego własnego, surowego głosu, bez skrajności, bez efektów, bez kostiumów, by później właściciel instrumentu mógł sam podejmować własne decyzję, (świadomy konsekwencji)  jak chce się wyrażać, jaki efekt chce osiągnąć i zawsze z łatwością wrócić do optimum. Technika wokalna to narzędzie, która ma służyć do tego, by świadomie i zdrowo wyrażało się nam siebie Głosem. Nie służy temu, by wyjść na scenę i pokazywać wyłącznie swoje nabyte rzemieślnicze umiejętności. To moje subiektywne zdanie.

Dlatego mów, co myślisz, śpiewaj z serca i krzycz całą swoją duszą. Rapuj, śpiewaj jazz, musical, pop, rock, growluj, screamuj, wołaj białym głosem, ale zawsze świadomie, swobodniezdrowo.
Jeżeli któryś z tych warunków nie jest spełniony – wtedy oczywiście nie polecam i przestrzegam, ale i tak – to właściciel Głosu ostatecznie bierze za niego odpowiedzialność, nawet jeśli mam przywilej towarzyszyć przy tej podróży.
Jako nauczyciele uczymy swoich podopiecznych ich instrumentu, tego jak działa, jak o niego dbać, jak słuchać jego potrzeb, eksplorować jego możliwości, zaakceptować swoje ograniczenia i słabości, ale i rozwijać wyjątkowości, żeby tworzyć, a nie odtwarzać –  z własnego wyboru lub… intuicji.

Intencjonalność, a intuicyjność.

Uważam, że poznanie typu fonacji, który nazywam intuicyjnym jest niezbędne do tego, żeby cokolwiek z głosem można było zrobić ostatecznie intencjonalnie i odwrotnie. Jaka jest różnica? Spójrzmy na definicje tych określeń według Wikipedii:

Intuicja – sądy oraz przekonania pojawiające się bezpośrednio, niebędące świadomym operowaniem przesłankami, rozumowanie bez uświadamiania procesu dochodzenia do rozwiązania problemu. Objawia się w postaci nagłego przebłysku myślowego, w którym dostrzega się myśl, obraz, rozwiązanie problemu lub odpowiedź na nurtujące pytanie. Natura intuicji wynika z tego, że jest ona procesem podświadomym, którego nie można kontrolować, można jedynie dopuszczać lub odrzucać podawane rozwiązania. (…)W psychologii – proces myślowy polegający na szybkim dopasowaniu danej sytuacji do znanych już szablonów i zależności (…).

Intencja – świadomy proces umysłowy polegający na aktywnym stosunku umysłu wobec jakiegoś problemu (sytuacji), w wyniku czego pragnienia przekształcają się w potencjalny plan działania. Świadome zamierzenie, zamiar, zamysł, cel, motyw działania; myśl przewodnia, chęć, pragnienie.

To bardzo ważne, by poza świadomością dopuszczać do głosu swoją podświadomą intuicję. Pracując nad rozwijaniem tej ostatniej – wsłuchujemy się w sygnały swojego ciała i operujemy nasz głos nie mając na myśli konkretnego efektu. Podświadomie dopasowujemy rozwiązania w danej sytuacji do znanych już szablonów i zależności. Możemy obserwować swoje podświadome reakcje, przeczucia, refleksy oparte na zasobach (wiedzy i doświadczeniu), które już mamy. Możemy wtedy tylko i aż być dźwiękiem i skupić się na doświadczaniu, a nie efekcie bez oceny i potrzeby „naprawiania” czegokolwiek. A to piękne uczucie na scenie.

W pracy intencjonalnej pracujemy ze świadomym zamiarem osiągnięcia pożądanego efektu, sposobu wyrazu dokonując wyborów na podstawie naszej wiedzy i umiejętności, kontrolując to, na co mamy wpływ, akceptując to, na co wpływu nie mamy – znowu bez oceny, a przez obserwację faktów i zbieranie informacji. Wartościowe szczególnie w procesie uczenia się o Głosie i treningu Głosu.

Najczęściej zaczynamy naszą przygodę z Głosem intuicyjnie w oparciu o zasoby jakie mamy w danym momencie, następnie uczymy się się pracować Głosem intencjonalnie wzbogacając nasze zasoby o dodatkową wiedzę i doświadczenie by na końcu znowu używać głosu w zależności od potrzeb zarówno intencjonalnie jak i intuicyjnie, ale w oparciu o poszerzone zasoby.

W swojej pracy stosuję zarówno zarówno jedno, jak i drugie podejście w zależności od sytuacji i potrzeb jakie ma uczeń. Uważam, że równowaga między intuicyjnością a Intencjonalnością jest potrzebna by nie popaść w skrajności 🙂

Praca podświadoma (intuicja) i świadoma (intencja) w mojej opinii powinny siebie wzajemnie uzupełniać, bo wyrażanie siebie głosem to również praca z emocjami, a te są żywiołem, nad którymi możemy panować tylko do pewnego stopnia… jednak to temat na inny dzień.

Pytanie poza konkursem:
A ty częściej improwizujesz wokalnie intuicyjnie czy intencjonalnie? A może i tak i tak? Daj znać w komentarzu
😉👇 

Wracając jednak do intencjonalności – bo to jest dzisiejszy temat…

Intencjonalność to nie koncert życzeń

To, że o czymś pomyślimy, włożymy w to skoncentrowaną intencję, podejmiemy decyzję, nie wystarczy, żeby się dokonało, ale bardzo w tym pomaga. Dlatego na zajęciach ćwiczymy, eksplorujemy różne warunki użytkowania głosu, różne sposoby fonacji, różne dynamiki, różne interpretacje, żeby zmierzyć się ze swoim głosem w wielu sytuacjach niemal jak na wokalnym/głosowym poligonie. Chcemy poznać go w niejednych warunkach (np. chorobie, różnych kondycjach ciała i umysłu, w czasie menstruacji, w szerokim repertuarze…), by potem móc korzystać z tych doświadczeń, mieć precyzyjną intencję efektu, który chcemy uzyskać, popartą zrozumieniem mechanizmu działania, odczuciem jej w ciele i wyćwiczoną mechanicznie umiejętnością, która z czasem staje się łatwo i szybko dostępna również intuicyjnie 🙂

Sama intencja i chęć to za mało, żeby przyszła jakaś zmiana. Jak lubię często powtarzać NIC się nie zmieni dopóki COŚ się nie zmieni. To zmiana w myśleniu, postrzeganiu jakiegoś tematu, w zachowaniu, w reakcji na coś pozwala nam na rozwój. Mówią, że tylko szaleńcy oczekują innego efektu robiąc ciągle to samo i absolutnie się z tym zgadzam. Zmiana to zarówno WYBÓR jak i DZIAŁANIE.

Właściciel głosu, dokonując świadomych wyborów, bierze odpowiedzialność za siebie, bo Twój Głos to nie osobny byt – to Ty. Przedstawienie potęgi wyboru to zaproszenie do lotu, a z czasem skacze się coraz łatwiej i bez zbędnej analizy i oceny. Życzę wam świadomych i udanych wyborów, w kontekście pracy Głosem… i nie tylko 😉

📢Dajcie Głos w komentarzu i napiszcie co myślicie 📢
Dziękuję za poświęcony czas, kochani Głosoholicy i do następnego!
Pani od Głosu

Głodni tematów związanych z Głosem?
Zachęcam do śledzenia mnie na👩‍🎤:
www.paniodglosu.pl
Facebook Pani od Głosu
Instagram @panidoglosu


2 komentarze

Bartosz · 27 kwietnia 2021 o 21:34

No fajnie fajnie jest mieć czasem w końcu wybór 😌. Oby coraz częściej i bardziej świadomie!
Dzięki za treści!

Pani od Głosu · 28 kwietnia 2021 o 09:55

A ja dziękuję, że je czytasz i cieszę się, że są dla Ciebie pomocne! 🙂

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.