Praca z Głosem, gdy kończy się normatywność.

Opublikowane przez Pani od Głosu w dniu

Czym jest normatywność? Wg słownika języka polskiego normatywny to:

1. «ustalający obowiązujące normy»

2. «podlegający normom lub przez nie określony»

A czym jest normatywność w kontekście pracy z Głosem? Czy ślepe dążenie do niej to zawsze najlepsza opcja? Czy jako osoby nauczycielskie, trenerskie możemy pozostać otwarte na różnorodność nie rezygnując z korzystania z wiedzy na temat głosu i dziedzin z nim związanych i pozostać empatycznymi? 

Dzisiejszy wpis typu kij w mrowisko dedykuję głównie osobom pracującym z Głosami innych, by wspólnie przejść przez te refleksje (ale uczniowie też znajdą coś dla siebie! ;)), które są we mnie odkąd zaczęłam profesjonalną pracę ze swoim Głosem w wieku lat 13. 

Od początku mojej przygody z Głosem zbyt wiele razy słyszałam co jest we mnie do naprawienia, bo jest nienormatywne, czy nieprawidłowe wg czyichś oczekiwań/standardów. I o mały włos nie zamknęłam przez to swojego gardła na cztery spusty. A ze swojej dzisiejszej perspektywy – myślę sobie, że byłoby szkoda. 

Jak kogoś ciekawi to, jak osobiście podchodzę do swoich “nienormatywności” to…
zapraszam tu 👉O równowadze w niedoskonałości

Ile można słuchać, że coś jest w Tobą nie tak… zanim będziesz w końcu mógł_a wyrażać siebie swoim Głosem tak, jak tego chcesz i potrzebujesz? 

Bardzo często spotykam się z określeniem „normatywne”, „prawidłowe” w obszarze pracy Głosem, szczególnie na szkoleniach, kursach, warsztatach. Najczęściej przy okazji wyrażenia, że dane wykonanie lub funkcjonowanie jest “prawidłowe” albo “błędne”. 

Myśl automatyczna, która pojawia mi się wtedy w głowie to najczęściej: 

“A kto ustala reguły? Kto wie na pewno? I kto z tych, którzy uważają, że wiedzą, ma obiektywną rację? Kto ma taką moc, by dyktować co jest normatywne i prawidłowe? Gdzie jest ta wokalna policja, co rozdaje mandaty za te nieprawidłowości?” <ijoijoijoo…>Szczególnie gdy sami badacze głosu i ciała i umysłu przyznają jak wiele nie wiemy…

Jeśli czytacie moje wpisy to wiecie, że przywiązuję wagę do słów i nie przepadam za powyższymi z wielu powodów i uczę się je zastępować innymi i promować to wśród swoich podopiecznych. Szczególnie w mojej pracy i bardzo cenię sobie swobodę wyrażania się moim głosem na wiele sposobów. Dlaczego o tym piszę tym razem?

Szczegółowo o tym piszę tutaj 👉 Słowa mają moc. O komunikacji w pracy z Głosem

Głównie dlatego, że wg mnie te słowa szczególnie nadużywane bezrefleksyjnie z perspektywy psychologicznej i pedagogicznej wprowadzają w naszych podopiecznych poczucie wykluczenia, zawstydzenia, umniejszają i ranią. Nastawiają na ścieżkę rozwoju, która oparta jest na wiecznym wyszukiwaniu w sobie uchybień, błędów, wad, niedociągnięć, oddalając od czucia, przeżywania, doświadczania swojego głosu takim, jakim jest teraz, i wyrażania się nim z potencjałem dalszego rozwijania się. Te słowa mogą sprawić, że wielu z nas wpada się w obsesję “naprawiania siebie” i szukania dziur w sobie – bycia w wiecznym poczuciu bycia niedostatecznym. Wierzą, że nadejdzie ten dzień, gdy wszystko naprawią i dopiero wtedy będą mogli używać głosu swobodnie (a wiemy, że ten dzień nigdy nie nadejdzie, a nasze dni są policzone).

Te słowa często stopniowo lub gwałtownie oddalają od akceptacji siebie, która napędza do samorozwoju, i przybliżają do perfekcjonizmu, który ten rozwój hamuje.

Wierzę i doświadczam tego, że słowa mają moc i waga tego jak notorycznie powtarzane słowa (nawet w dobrej intencji) wpływają na nasze postrzeganie siebie, swojego głosu, świata jest niezwykla. To kropla drąży skałę. 

A przecież nikt z nas nie funkcjonuje i nie wygląda jak normy z atlasów anatomii. Mimo wielu podobieństw, których możemy użyć w celach statystycznych, jesteśmy różni. A jednak odbiera się nam lub czasem obieramy sobie sami prawo do niedoskonałości. 

To dlaczego normy istnieją i są mieczem obosiecznym? 

Ustalenie pewnych norm to nic innego jak próba uporządkowania chaosu świata wiedzy. Łatwiej poruszać się po świecie czarno-białych zasad. Jest tak, albo tak i nic pomiędzy. Proste…a mózg lubi uproszczenia. 

Nie ma nic złego w tym, że mamy jakieś wzorce, że różne dziedziny nauki i specjaliści pomagają nam zrozumieć co jak działa najkorzystniej w kontekście naszego Głosu, że mamy wiedzę na temat tego, co działa możliwie najlepiej w określonych kontekstach i warunkach. 

Ale zapominamy często o tym, że nikt nie ma takiego ciała, umysłu i ducha jak w modelu badania. Że człowiek i jego głos to złożona machina i praca z każdym Głosem to praca wielce indywidualna, dopasowana do potrzeb danej jednostki najlepiej jak to tylko możliwe w danej chwili. 

Nie ma nic złego w tym, że uczymy się o wzorcach, do których zmierzamy (gdy jest taka możliwość) lub zbliżamy się tak bardzo jak to możliwe, bo wydają się być to najoptymalniejsze opcje jakie znamy. Dzięki temu poznajemy co może być dla nas LEPSZE i każda teoria może być słuszna dopóki nie zostanie obalona. Wiedza się aktualizuje, zmienia, a naszym zadaniem jest sprawić by człowiek ze swoim głosem czuł się LEPIEJ niż GORZEJ.

Wzorce pomagają nam nadać sobie kierunek działania, ustanowić cele do których zmierzamy, ale jako nauczycielka potrzebuję być elastyczną, szukać różnych rozwiązań dla różnych osób. Jak zwykle zachęcam by zgłębić obszar szarości ponad czarno białym dobrze/źle, które wartościują i wpływają na nasze poczucie wartości.

Pamiętajmy jednak, by pozostawać otwartym na różnorodność głosów, przekonań i potrzeb osób które do nas trafiają. I na to, że nie ma jednej słusznej pracy głosem.

Różnorodność to norma.

Pracuję i pracowałam z bardzo różnymi ludźmi, którym można przypisać różne “nienormatywne” wg niektórych standardów cechy, czy właściwości ciała, umysłu i ducha, które uniemożliwiają lub znacznie utrudniają “prawidłowe” wykonywanie ćwiczeń, zadań według znanych protokołów postępowania w pracy Głosem. Lata temu więc zaczęło mnie więc zastanawiać:

🟣Jak mogę wymagać “prawidłowej” postawy od osoby, która porusza się na wózku? 

🟣Jak mogę wymagać oddechu dolnożebrowego od osoby, która codziennie walczy z chronicznym bólem ze względu na stan swojego ciała? 

🟣Jak mogę wymagać tej samej koncentracji i uwagi czy realizacji określonych zadań wg zasad uczenia się osób neurotypowych od osoby, która ma ADHD lub jest na spektrum autyzmu? 

🟣Jak mogę wymagać od osoby z bruksizmem rozluźnienia żwaczy z marszu?

🟣Jak mogę prosić osobę z dysfonią psychogenną by panowała nad swoimi napięciami.

🟣Jak mogę wymagać dźwięków prymarnych od osoby, która w swojej krtani zakorzenioną traumę lub ze względu na dysmorfię nie jest na nie gotowa?

🟣Jak mogę sugerować, że coś jest dla kogoś niezdrowe, nie będąc w jego ciele? Nie mając jej_jego zmysłów? Nie mając tej samej wytrzymałości tkanek?

Itd.

Jakim prawem miałabym określać czyjeś możliwości jako nieprawidłowość i odbierać komuś szansę wyrażania siebie głosem w takim ciele i umyśle jaki ma teraz? Dlaczego mam odmawiać współpracy z kimś, kto chce się wyrażać i nie ma jak się „naprawić do normy”? Czy mam pośrednio odebrać jej_mu prawo do wyrażania się Głosem, który ma?

I bazując na własnym przykładzie swoich różnych cech doszłam do wniosku, że:

Twoje prawidłowo to może być czyjeś niemożliwe.

Twoje nieprawidłowo to może być najwięcej, co ktoś może.

I to nie znaczy, że komuś czegoś brakuje – po prostu ma inaczej i wciąż pełne prawo do wyrażania siebie Głosem bez poczucia gorszości.

To nie nowość, że nie wszyscy mamy tak samo w życiu. W pracy z Głosem nie jest inaczej. Nie mogą istnieć uniwersalne prawidłowości, gdy różnimy się od siebie tak bardzo (mimo podobieństw). Takie są fakty. To nie jest ani dobre, ani złe. Tak po prostu jest. Nie dla wszystkich te same możliwości będa dostępne i to nie powinno odbierać nikomu możliwości pracy ze swoim Głosem.

Nie wierzę więc w uniwersalne „prawidłowo”. Wierzę za to, że w swoich ograniczeniach i wyzwaniach każdego z nas stać na to, by dawać z siebie wszystko w jakiejś dziedzinie.

Nie zatrzymywać się i sięgać po to, czego chcemy, zdając sobie realnie sprawę ze swoich ograniczeń fizycznych czy psychicznych.

Zdarza się również, że próba wymuszenia od danej jednostki pewnych “prawidłowych rozwiązań” może wywoływać efekt odwrotny od zamierzonego, bo czyjaś kompensacja, która została uznana za błąd, była skrzętnie budowaną strategią przetrwania i pozbawienie kogoś jej i wyrównanie go do “normy” rozsypuje tę osobę w drobny mak, lawinowo produkując nowe wyzwania.

 Czasami czyjeś błędy wokalne to strategie przetrwania.
O tym też pisałam tu👉Błędy wokalne czy strategie przetrwania

Każda z osób z którymi pracujemy to inna indywidualność, która chce wyrażać siebie głosem. Każda z nich ma prawo to robić, rozwijać się, pokonywać kolejne wyzwania czując się w tym na starcie pełnym/kompletnym, a nie niewystarczającym i wybrakowanym. 

Bycie świadomym swoich ograniczeń i brania odpowiedzialności za swoje decyzję, w tym za decyzję wobec swojego Głosu.

Akceptacja i szacunek do siebie nie wyklucza możliwości rozwoju.

Rewolucja w słowniku nauczyciela.

Osobiście zamiast mówić o prawidłowości lub nieprawidłowościach wolę pomagać w optymalizowaniu tego co jest. Pytać siebie co może być optymalne dla danego ciała, które mam przede mną. Pomagać osobie, która do mnie przyszła po wsparcie, w poszukiwaniu i odkrywaniu jego_jej optymalności na podstawie wiedzy i doświadczenia, które mam. Ostatecznie to osoba z którą pracuje zadecydujw co jest dla niej optymalne. NIE JA. 

Moją rolą jest asystować w odkrywaniu w oparciu o swoją wiedzę i doświadczenie dzieląc się nim, a nie narzucać. 

Zamiast sformułowania “nienormatywność” / „błąd” proponuję cecha (taka na którą mam wpływ lub nie mam wpływu) i zamiast słowa “prawidłowe” proponuję optymalne. By mówić jak najczęściej o faktach, bez bagażu emocjonalnego, który może się z nimi wiązać. 

I z doświadczenia powiem, że tylko wprowadzając taką drobną zmianę w swoim słowniku można zaobserwować cuda. Cuda, gdy podopieczni pozostają otwarci na możliwości rozwijania swojego głosu, bo nie podcina im się skrzydeł na starcie. Gdy pogłębiają swoją świadomość odnośnie swoich możliwości i ograniczeń i gdy potrafią sięgać po coś, co wydawało się niemożliwe i niedostępne, bo nie potrafią “prawidłowo”.

 💜Gdy osoba z niepełnosprawnością fizyczną, mimo swoich ograniczeń oddechowych wyraża się fry screamem jakby jutra nie było.

 💜Gdy osoba z ADHD nagrywa płytę, którą wiecznie odkładała na wieczne później z racji swojego perfekcjonizmu i dezorganizacji codzienności.

 💜Gdy osoba transpłciowa rozwija, akceptuje i używa swojego głosu w codzienności bez lęku i jest z nim w zgodzie.

 💜Gdy osoba z depresją i zaburzeniami lękowymi uczy się wyrażać swoje emocje swoim głosem poprzez muzykę i nie wstydzić się swojego płaczu.

 💜Gdy osoba z niedosłuchem uczy się swojego głosu i śpiewa kołysanki swoim dzieciom.

 💜Gdy osoba po uszkodzeniu nerwu krtaniowego wraca do śpiewania.

💜Gdy osoba z MTD uczy się głosowej samopomocy, relaksacji i uważności i odzyskuje swój głos.

 💜Gdy zawodowa wokalistka i nauczycielka wychodzi z wypalenia zawodowego i odnajduje na nowo pasję w muzyce i uczeniu.

I tylko dlatego, że dowiedziały się, że MOGĄ to robić wystarczająco dobrze i z satysfakcją z tym, CO MAJĄ teraz. Nie są zepsuci i nie muszą się naprawiać. Mogą nad sobą pracować i rozwijać się będąc świadomymi swoich trudności i ograniczeń. Ucząc się akceptacji i szacunku do siebie. 

Słowa mają aż taką moc.

Różne nasze cechy (ciała, umysłu, ducha) mają większe lub mniejsze konsekwencje dla funkcjonalności naszego Głosu. Optymalizacja pozwala dopasować rozwiązania do danej osoby, jej cech, możliwości i potrzeb w zgodzie z tym co wiemy o fizjologii naszego ciała na ten moment, ale równocześnie z otwartością na różnorodność.

Kiedy jest optymalnie? 

Kiedy np. sposób fonacji jest optymalny? Wg mnie wtedy, kiedy jest:
✔️komfortowy,
✔️powtarzalny,
✔️ satysfakcjonujący ,
✔️ intencjonalny ze strony osoby, która głosem operuje,
✔️ zgodny z fizjologią danego ciała i jego indywidualnych cech.

Uniwersalnie prawidłowy oddech, postawa, sposób fonacji, wyrażania siebie głosem nie istnieje.
Rzekłam.

Są tylko rozwiązania bardziej lub mniej optymalne, powtarzalne, korzystne, satysfakcjonujące dla danej jednostki przed nami w danym momencie. 

Jedyna stała to zmienność i wszyscy balansujemy na naszych krawędziach każdego dnia, nikt z nas nie pozostaje taki sam.

Możemy uczyć się feedbacku opartego na empatii. Możemy uczyć się mówić szczerze i otwarcie o faktach, wymieniać informacje z podopiecznymi o ich Głosie na podstawie naszej wiedzy, bez wartościowania ich i dzielenia na dobre i złe.

Przyjmiesz wyzwanie?

Mam przywilej pracowania z Głosami o niezwykłej różnorodności cech i największą nagrodą jest dla mnie to, gdy ktoś z pełną odpowiedzialnością i świadomością wyraża siebie głosem jaki ma teraz, głodny tego, co jeszcze ma w sobie do odkrycia na tej drodze. 

Życzę więc i sobie i Wam poznania jeszcze większej ilości różnorodnych głosów by dzięki nim wciąż pozostawać gorliwymi uczniami i jako nauczyciele by pomagać skuteczniej i móc dzielić się tym, co potrafimy najlepiej.

A Ty? Zaktualizujesz swój słownik by zobaczyć co się stanie z Tobą i twoimi podopiecznymi? 😉 
I dare you.😎

📣Dajcie Głos w komentarzu i napiszcie co myślicie 📣
Dziękuję za poświęcony czas, kochani Głosoholicy i do następnego!
Pani od Głosu


Głodni tematów związanych z Głosem?
Zachęcam do śledzenia mnie na:
www.paniodglosu.pl
Facebook Pani od Głosu
Instagram @panidoglosu